Ostatnio, zbyt dużo czasu wolnego zamiast spowodować wielki
ładunek energetyczny sprowadziło na mnie wielką bombę zmartwień refleksji i
ogólne dezorganizacji. Jestem niestety typem pracoholika, bo mogę wtedy zająć umysł rzeczami naprawdę
ważnymi i pożytecznymi a tymczasem?
Masa smutków- otóż mówię nie. Zebrałam się na wielki porządek
w życiu, który zacznę od domu.
1. Od zawsze starałam się wybierać tak żeby było praktycznie
nie patrząc na to czego tak naprawdę potrzebuję. Tak więc moje ściany to
delikatny pastelowy kolor, a czego tak naprawdę potrzebuję? Zamieszania! Lecę
do fotografa wywoływać zdjęcia, kupię antyramy i dodam życia mojemu skromnemu
pokoikowi
2. Koniec sentymentów. "O, tę bluzkę kupiłam 3 lata temu,
nie pasuje już, ale szkoda wyrzucić. Tak ją lubiłam' Znacie to? Stawiam zdecydowanie na jakośc, tak więc
żegnajcie ciuszki!
3. 2 lata temu zapoczątkowałam tradycję przywożenia z
podróży albumów na zdjęcia i tak albumy są, zdjęcia na komputerze też jednak
wywołanie ich? Nie do osiągnięcia. Nie tym razem!
4. Kolorowe pudełka!
Och jak ja lubię ten widok kiedy otwieram pudełeczko, a tam no cóż pewnie nic
niewarte przedmioty dla każdego kto na to spojrzy. Dla mnie największe skarby!
5. Porządek na półkach! ;)
Drobne czynnośći, które mogą sprawić cuda... nie wierzycie?
sprawdźcie!
Mega satysfakcja, motywacja do działania!
Mega satysfakcja, motywacja do działania!
Dla mnie fizyczna zmiana jest
odzwierciedleniem zmian tych w głowie.
Skoro sama skazuję się na smutek i sprawiam, że boli mogę
również sprawić żeby przestało, prawda?
Zdarza Wam się robić podobne rzeczy? Czekam na komentarze!
Buziaki
Buziaki